Uwielbiam modę, kocham siłę, którą daje mi obserwowanie rozwoju tego przemysłu w Polsce, oglądanie prac artystów, które są dla mnie ważniejsze niż rzeźba czy malarstwo. Jednak nie akceptuję środowiska, do którego tak bardzo chciałam należeć. Kiedyś widziałam ten świat przez różowe okulary, jednak nie jest taki idealny.
Jak sztuka, czysta sama w sobie, może być tak niszczona przez jej odbiorców? A może nie tylko odbiorców? Ludzie dostosowują się do wyznaczonych postaw i poglądów. Istnieją one w świadomości wszystkich części społeczeństwa. Kto je wyznacza? Odpowiedz jest prosta - media. Ale one nie działają same z siebie - odpowiadają na potrzeby odbiorców. Błędne koło.
Wspaniale, naszło mnie na filozoficzne podejście. Miałam skrytykować świat mody, pokazać kontrowersyjnie jak zepsuty jest, chociaż wcale się taki nie wydaje. Nie udało mi się. Oczywiście dlatego, że temat jest mi zbyt bliski, a może dlatego, że zbyt długo się nad tym wszystkim zastanawiałam. Może powinnam była napisać coś pod wpływem chwili albo nie pisać niczego. Może nie jest to odpowiedni temat.
Nie będę już filozofować. Po prostu ciężko krytykować coś co się kocha. I ciężko jest kochać coś, czego się nienawidzi.
Polska obecnie jest pełna celebrytów. Kim jest celebryta? Według Daniela Boorstina to "osoba znana z tego, że jest znana". Jak to się stało, że zatraciliśmy wszystkie najważniejsze wartości? Żeby ludzie cię podziwiali nie musisz już czegoś sobą reprezentować - musisz bywać w miejscach, gdzie trzeba się pokazać. I do tego nie bywać po to, by coś z tego wynieść, tu chodzi o zdjęcie opublikowane w jakimś kolorowym magazynie. Dopóki udział celebrytów w życiu społecznym ograniczał się do bycia podziwianym przez społeczeństwo za to, że są znani, wszystko było dobrze. Ale jak doszło do odwrócenia systemu wartości tak, by nic poza tym się nie liczyło? W tym momencie świat przekroczył granicę, a najdalej w tym wszystkim posunęło się środowisko modowe.
Na tym przewrocie cierpi potencjał. W Polsce coraz mniej osób troszczy się o to, co projektanci mają do zaprezentowania. Liczy się tylko show. Pokazy mody są, co prawda, elementem event marketingu, chodzi w nich o zachęcenie potencjalnych nabywców do kupna produktu. Ten sam cel ma ubieranie celebrytów na różne wydarzenia.
Czemu wolę pracować na backstage'u niż oglądać pokazy? Bo jestem odizolowana od ludzi, którym zależy na pokazaniu się. Kolejki do ścianki sponsorskiej mówią same za siebie. Bo jak można wejść na pokaz bez zdjęcia zrobionego przez tłum fotografów? Cały wieczór byłby zmarnowany.
Tym postem nie chciałam nikogo urazić. Nie cały świat mody tak wygląda. A skłonność do lansowania się nie jest najgorszą (ale najbardziej wyrazistą) jego częścią. Ale właśnie tego typu ludzie niszczą opinię ludzi niezwiązanych z branżą.
Bo jak podziwiać świat ludzi sprzedających samych siebie dla sławy?