Dzień 3 zaczął się dla mnie idealnie. Nie mieliśmy nic zaplanowanego przed 13, a udało nam się wstać o 9.
Nie wiem jak to się dzieje, że wcale nie potrzebuje tyle snu w Londynie.
Po śniadaniu poszliśmy do spa. Szczerze mówiąc, The May Fair Hotel stał się moim ulubionym w Londynie. Tamtejsze masaże nie dorównują tym dostępnym w Warszawie. Jest mi niesamowicie przykro, że musiałam wyjechać i wrócić do normalności. Teraz tylko nauka.
Nie wiem jak to się dzieje, że wcale nie potrzebuje tyle snu w Londynie.
Po śniadaniu poszliśmy do spa. Szczerze mówiąc, The May Fair Hotel stał się moim ulubionym w Londynie. Tamtejsze masaże nie dorównują tym dostępnym w Warszawie. Jest mi niesamowicie przykro, że musiałam wyjechać i wrócić do normalności. Teraz tylko nauka.
Chcę polecić ten hotel wszystkim, którzy wybierają się do Londynu i nie wiedzą gdzie się zatrzymać.
Ale wracając do pokazów, niedziela była zdecydowanie najbardziej owocnym dniem ze wszystkich spędzonych w Londynie, głównie za sprawą pokazu Vivienne Westwood.
Szczerze mówiąc, trochę się zawiodłam.
MATTHEW WILLIAMSON
Williamson debiutował na London Fashion Week w 1997 roku.
Jego droga od tamtego momentu to ciągłe rozwijanie jego talentu.
Według projektanta kobieta powinna być seksowna, otwarta, z dystansem podchodząca do stereotypowej elegancji.
Cóż, fakt iż nie byłabym idealną klientką Matthew Williamsona nie przeszkadzał mi bardzo w ocenie jego kolekcji. Jest wiele rzeczy, których nigdy bym nie założyła, ale inni dobrze w nich wyglądają.
Sam projektant powiedział, że jego muzą przy tworzeniu tej kolekcji była japońska modelka Marie Helvin. Kolorystyką nawiązywał do swojej wcześniejszej twórczości - były mocne róże, czerwienie, żółcie, neonowe wzory.
Kalejdoskopia barw nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem. To i dbałość o detal stały się już jakby podpisem projektanta.
Printy, wzory, pióra - w kolekcji wszystkiego jest pełno? Ale czy nie za dużo już tych zestawień?
VIVIENNE WESTWOOD
Tym razem Vivienne Westwood zaprezentowała 44 sylwetki. Szczerze mówiąc, długo czekałam na ten pokaz, ponieważ jestem LFW kojarzy mi się głównie z tą projektantką.
Jestem trochę zawiedziona.
Westwood jest zwolenniczką niepodległości Szkocji względem Wilekiej Brytanii i przekształciła swój pokaz w coś w rodzaju manifestu politycznego. Nie mówię, że projektanci nie powinni prezentować swoich poglądów, ale wybieg LFW nie wydaje się najlepszym miejscem.
Co do kolekcji - była bardzo retro. Modelki zaprezentowały leginsy, sukienki w kwiaty, biało-niebieskie printy.
Make-up bardzo mi się podobał - to właśnie ta oryginalność, którą cenię w Vivienne Westwood.
JONATHAN SAUNDERS
Jonathan Saunders pracował wcześniej z Alexandrem McQueen'em, Christianem Lacroixem dla Pucci i Pheobe Philo dla Chloe. Nauczył się jak przemieniać pomysły w produkty i jak działa przemysł modowy, Obecnie tworząc własną markę dąży do równowagi pomiędzy prostą a ozdobnością w swoich projektach.
Po pierwsze - pokaz odbył się w fajnym miejscu, podobała mi się także choreografia. Bardzo dobry pomysł na dobre zaprezentowanie kolekcji i podziwiam sposób wykorzystania przestrzeni,
Ubranie były bardzo różnorodne, kolekcja prezentowała stroje na wiele różnych okazji.
W tym sezonie projektant użył dosłownie wszystkiego - różne style, faktury, materiały, kolory. Jak dla mnie to za dużo. Coś innowacyjnego? Tak, ale z umiarem.
PRINGLE OF SCOTLAND
Mówcie co chcecie, ale mi ta kolekcja bardzo się podobała. To idealnie to, o czym myślałam słysząc klasyka w sezonie wiosna-lato. Proste kroje, ale jednak trochę finezji. Biele i błękity bez jaskrawych dodatków. Współczesny minimalizm, który na pewno znajdzie wielu zwolenników. Widać jednak, że nie trzeba jakoś szczególnie się wyróżniać, żeby stworzyć dobrą kolekcję i jednocześnie zaprezentować coś nowego.
Mniej znaczy więcej.
Bardzo, bardzo mi się podobało.
Mulberry
Propozycje Mulberry na nowy sezon pozytywnie mnie zaskoczyły. Po tym, jak w zeszłym roku team opuściła Emma Hill, marka nie ma lidera.
Jednak z Franem Stringerem jako szefem designu firmy, udało im się pokazać brytyjski szyk i czar - młodzieżowy i nowoczesny.
Inspiracja Kew Gardens bardzo mi się podoba, idealnie wpasuje się w klimat wydarzeń kulturalnych sezonu wiosna-lato.
Nie da się nie zauważyć uniwersalności outfitów prezentowanych przez Mulberry - stroje pasują na każdą okazję, a w zestawieniach przez nich zaproponowanych zawsze można coś zmienić, co idealnie dopasowane jest do oczekiwań klientek. Kto obecnie ma czas przebierać się kilka razy dziennie? Czy nie lepiej założyć coś, co pasuje na każdą okazję?
Warto zwrócić uwagę na torebki proponowane w tej kolekcji - są kwintesencją różnorodności i brytyjskiej lekkości stylu.
Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Czas wracać do normalności.
Żałuję tylko, że duet Paprocki&Brzozowski postanowili zrobić pokaz podczas LFW. Słyszałam, że wyszło całkiem dobrze.
35 godzin bez snu, a tyle do zrobienia.
LOV.