środa, 29 października 2014

HOW PEOPLE IN WARSAW DRESS

Moda uliczna w Warszawie jest bardzo jednolita. Ludzie stawiają na wygodę? Nie do końca. Raczej ślepo podążają za tłumem.
Popularne są ubrania z sieciówek. Zara to "ta najwyższa półka", bo kto nosi rzeczy z New Looka czy Mohito? Za tanio. Lepiej zainwestować w high fashion.










Jak dla mnie nie liczy się marka, tylko jakość
i styl. Tak wiem, wygląda to na bardzo często powtarzane przez wszystkich zdanie, a jednak każdy pójdzie i kupi nową sukienkę w Zarze.
W Warszawie kolory są anomalią. Wszyscy wybierają czernie, szarości, brązy. Jeśli zobaczę na ulicy dziewczynę ubraną w czerwoną sukienkę to widzę też, że wszyscy jej się przyglądają. Wyjść poza schemat? Nie w Polsce.
Myślałam, że Warszawa powinna akceptować wszystkie oryginalne pomysły na ubiór. Jednak nie do końca. A może inaczej, jest to akceptowane, podoba się ludziom, ale nie chcą się tak nosić. Większości nie da się po prostu przekonać do koloru. Oczywiście wymówką jest to, że klasyka i elegancja, ale tak naprawdę boimy się próbować nowości.

Mamy problem z wyrażaniem siebie, wolimy dostosować się do powszechnie panującego schematu.
Nie jest jednak tak, że Warszawiacy nie umieją przełamywać stereotypów. Można spotkać ludzi, ubranych oryginalnie, mających wyrazisty styl. Jednak nadal, w powszechnej świadomości, jest to mała anomalia.





poniedziałek, 27 października 2014

FASHION WEEK POLAND


W tym roku miałam współpracować na backstage łódzkiego fashion weeka z Kasią Sokołowską i Kasią Stefaniuk. To chyba jedyny powód, dla którego się na to zdecydowałam. Teraz nie do końca to rozumiem, i jakoś podświadomie cieszę się, że względy zdrowotne uniemożliwiły mi uczestnictwo w tegorocznym FW.


Idea od początku była dziurawa przez sceptyzm najlepszych polskich projektantów. Nie można zrobić dobrego eventu modowego bez ludzi, którzy są w branży najważniejsi. A to zostało przez organizatorów pominięte.


Po drugie - pazerność. Przykro mi, ale biorąc pod uwagę ile dostają organizatorzy na zrealizowanie wydarzenia (m.in. 1 mln zł od Urzędu Miasta Łódź), mogliby to zrobić dużo lepiej.
Po co sprzedaż biletów, które są w sumie prawie nieograniczone? Po co płacić celebrytom za przyjście? Nie o to chodzi w pomyśle fashion weeka. Przynajmniej za granicą.
Rozumiem wolontariat, ale bez wyzysku. Rozumiem, że dla osób bez doświadczenia to duża szansa, ale co mają powiedzieć ci, którzy już kolejny sezon pracują za darmo? Mogliby zapewnić chociaż wyżywienie, zakwaterowanie, cokolwiek. Wolontariusze to nie wasi niewolnicy, którzy muszą spełniać wasze zachcianki. Trochę szacunku przynajmniej. Za ich wysiłek i dobrą wolę, nawet jeśli nie spełniają waszych wymagań.
Z edycji na edycję jest gorzej. Odchodzą kolejni projektanci, organizując swoje pokazy samodzielnie. I nie dlatego, że chcą wydać pieniądze na swój pokaz. Fashion Week po prostu im się nie opłaca. Przyjdą ludzie, popatrzą, skomentują, ale nie kupią. A pokaz to inwestycja w markę. Po co promować event, który nic nie daje projektantowi?

Łukasz Jemioł od początku wspiera łódzką inicjatywę i jemu to się opłaca. Robi swoje indywidualne pokazy ale uczestniczy też w Fashion Weeku. Przez to jego wypromowana już marka staje się bardziej przystępna. I pamiętajmy, większość jeździ na FW dla Jemioła. No albo darmowego odpoczynku.

Podobał mi się pokaz Natashy Pavluchenko, ale zginął w atmosferze eventu. Kiedy pytam kogoś jak było w Łodzi w tym sezonie, odpowiadają: "Tłoczno", "Lokowanie produktu" czy "organizacja leży". Nie chcę oceniać na podstawie opinii innych, ale coś musi w tym być, jeśli nie można powiedzieć nic pozytywnego.
Trzeba było to zrobić inaczej. Ale jak skoro idea od podstaw nie ma sensu?






Z innymi tygodniami mody porównajcie sobie sami. LINK

niedziela, 26 października 2014

TOLERANCE

Są takie chwile, kiedy uświadamiam sobie, jak zacofany jest nasz kraj.
Jeśli chodzi o świat mody, nie jest tak źle, ale i tak gorzej niż w innych krajach.
Temat przyszedł mi do głowy w związku z powszechnym hejtem na Mateusza Magę. Tak, mnie też irytuje jego zachowanie, ale proszę was, każdemu należy się szacunek.
W Polsce nie akceptujemy inności. I nie ważne czy chodzi o androgeniczny wygląd, preferencje seksualne czy dobór stroju.








Homoseksualizm
Większość naszego społeczeństwa uważa gejów i lesbijki za coś nienormalnego lub wręcz chorego. Polacy nie chcą takich osób obok siebie i starają się przekazać swój pogląd całemu światu bardzo się ze swoją opinią obnosząc. Tak jak lesbijki nie mają aż tak ciężkiej sytuacji, bo bliskie kontakty między dziewczynami nie są tak negowane - to przecież oznaki przyjaźni, chęć do eksperymentowania itd. Geje są narażeni na prześladowania przez tzw. obrońców moralności. Nie mogą więc normalnie funkcjonować w społeczeństwie, muszą ukrywać swoje uczucia.





Rasizm
Nie mam pojęcia czemu Polacy uważają "czarnych" i "żółtych" za tych gorszych. Mają oni mniejsze szanse na dobrą pracę czy bezproblemowe życie w naszym kraju. Bo wszyscy powiedzą - mają swój kraj, a przyjeżdżają zabierać naszym rodakom pracę. No tak, oczywiście, migracje to wielki podstęp, żeby zabrać wam pracę. Obcokrajowcy nie myślą o niczym innym, tylko o tym jak sprawić, że nie będziecie mogli znaleźć pracy. A może tak ruszyć się i spróbować coś zrobić, zamiast obwiniać innych? Nie, bo po co? Oni są gorsi i nie mogą mieć równych praw.








Dyskryminacja religijna - jak nie być katolikiem w naszym kraju?
Wyobrażacie sobie powiedzieć swoim dziadkom, że jesteście niewierzący? Ja nie bardzo. Cała ta nagonka utworzona przez kościół szkodzi społeczeństwu. Bo po co iść do kościoła? Żeby być przekonywanym, że twoje poglądy polityczne są błędne. Tak, młodzi rozumieją ten błąd, ale zawsze znajdą się ludzie, którzy będą bronić Kościoła za wszelką cenę. I tworzą się nowe konflikty.




Inny strój.
Czasy gimnazjalne kojarzą mi się z wielką monotonią i krytyką osób, które się wyróżniały. Wszyscy powinniśmy robić zakupy w tych samych sklepach, nosić takie same torby i nie wychylać się. I tu nie chodzi o wielkie anomalie. Założenie białej koszuli w normalny dzień szkolny było uważane za coś dziwnego, bo przecież nie ma żadnego święta. Rozważając to cieszę się, że wyprowadziłam się do Warszawy.

Więc co się dzieje z naszym krajem? Czy palenie tęczy, krytykowanie inności, powszechny hejt na ludzi, którzy rozumieją, że trzeba być tolerancyjnym to najlepsza opcja? Jeśli tak to wyprowadzam się do Anglii.

niedziela, 19 października 2014

LESS IS MORE

Nie do końca wiem czy mogę nazwać ten outfit stylizacją. Jest na czarno, z dodatkiem biało-czarnej kratki na butach, brązowej torby i perłowego naszyjnika. Cóż, mniej znaczy więcej, przynajmniej w moim słowniku.
Stroje tego typu podobają mi się, bo nie są przesadzone. Co z tego, że część blogerek dodaje mega wymyślne outfity, jeśli zdejmuje je po zdjęciach i więcej nie zakłada. Bo na codzień wolą chodzić w jeansach i tshirtach. Nic w tym dziwnego, Wygoda przede wszystkim.
Taka stylizacja pasuje na każdą okazję. Mogę iść tak ubrana na zajęcia, kawę z przyjaciółką, spotkanie biznesowe czy do teatru, Nie ma z tym żadnego problemu.
Mój styl życia nie pozwala mi na powrót do mieszkania między kolejnymi obowiązkami, więc podczas zakupów szukam raczej tego, co uniwersalne.
Zdaża mi się oczywiście ubierać bardziej wymyślnie, ale o tym potem. Przepraszam za brak specjalnego makijażu czy fryzury. Chciałam, żeby wyszło naturalnie.
Jak z efektem? To już nie mnie oceniać.



 ZDJĘCIA: Karolina Krysiewicz

piątek, 17 października 2014

TOMAOTOMO

Wczorajszy pokaz był jednym z najlepszych, przy których miałam okazję współpracować. Atmosfera była idealna. Super pracowało mi się z fryzjerkami, makijażystkami i modelkami. Jak zawsze najlepiej z Kasią Sokołowską i Kasią Stefaniuk.
W końcu czuję, że moja praca została doceniona. Jednocześnie umówiłam się na stałą współpracę przy wszystkich warszawskich pokazach.

















8.00 Zbiórka w Soho Factory

Obudziłam się o 7, więc nie wyrobiłam się na czas. Wpadłam do hali, bez makijażu o 8.24 przepraszając za spóźnienie. Okazało się, że poza mną są tam tylko dwie osoby i kolejne 2 godziny minęły na czekaniu na wszystkich. Muszę zapamiętać, że w świecie mody nie trzeba być punktualnym (to dobrze, bo nie do końca jestem punktualna).


10.00 Rozpakowywanie kolekcji, pierwsze przymiarki.
I tu pojawia się problem - jest sukienka, w której żadna modelka nie wygląda dobrze. Po wielu przebiórkach udało się ustawić wstępną kolejność, ale później wpadł Tomek Olejniczak i oczywiście mnie obyło się bez kilku zmian. Na szczeście współpraca między nim a Kasią Sokołowską szła bardzo sprawnie.

12.00 Przymiarki
Były trzy wyjścia, więc całkiem dużo przebiórek. Niektóre modelki musiały znów zmienić strój przed finałem. Cztery przebiórki na osobę? Nie ma rzeczy niemożliwych

14.00 Próba choreografii
15.30 Czekamy na obiad
Obiadu nie było, po 17 straciliśmy już nadzieję, przed 19 została zamówiona pizza.

18.00 Próba generalna

21.30 Początek pokazu.
Wszystko poszło sprawnie, udało się tak jak chciał projektant.
Backstage ogarnęłyśmy w ciągu 15 min.


Kolekcja mi się podobała. Była bardzo różnorodna, Daje wiele możliwości interpretacji i zestawień. Podobały mi się sportowe look'i w połączeniu ze szpilkami i jedwabne sukienki z metalicznymi, skórzanymi dodatkami. Każdy outfit wnosił coś nowego do całości, ale mimo tych wszystkich różnic, kolekcja była bardzo spójna.
Nie podobała mi się organizacja pokazu. Czekanie na VIPów, którzy weszli w trakcie pokazu, przereklamowanie HTC. To nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Na gościach chyba też nie, bo wyszli zaraz po pokazie. Ponadto skończył się alkohol. Perfect.
Złote torby podobały mi się najbardziej ze wszystkiego, czekam na moją!

WHAT IS THE BEST PLACE TO STUDY FASHION AT?

1. Central Saint Martins
Zdecydowanie najbardziej prestiżowa szkoła dla aspirujących projektantów - żeby się dostać musisz mieć albo wielki talent, albo dużo pieniędzy.
Studiowali tam m.in. Alexander McQueen, Christopher Kane, Jenny Packham, Jonathan Saunters, Riccardo Tisci, Matthew Williamson.
Jako, że jest to londyńska szkoła, miałam dużo źródeł informacji. Wybrałam się tam na dzień otwarty podczas moich wakacji w Anglii. Wykładowcy powtarzali ciągle, że bez pasji nie mamy nawet co tutaj robić. To jest coś, o czym nie można zapomnieć, chcąc zostać projektantem.
Podoba mi się całkowicie indywidualne podejście do każdego z 1200 studentów. Pokazują jak rozwijać swoją osobowości i przenosić ją na każdy, pojedynczy projekt.
Bez bardzo otwartego umysłu nie poradzisz sobie na tej uczelni. Umiejętności wykorzystania wszystkiego, co widzimy, musi być przyzwyczajeniem. Nikt nie szyje kilkakrotnie takich samych kolekcji, trzeba wiedzieć jak szukać inspiracji.



2. Parsons
Parsons jest królestwem designu w USA. Wielu absolwentów zostało w szkole, by nauczać ale wielu również robi dziś światową karierę. Studiowali tam m.in. Donna Karan, Marc Jacobs, Tom Ford, Alexander Wang.
Na uczelni studenci uczą się jak wyjść poza ramy swojego myślenia oraz dostosowywania go do obecnej sytuacji.Poznają środowisko modowe oraz najlepszych fotografów, projektantów, krytyków.
Jedną z najlepszych zalet tej szkoły jest to, że nie zostawia studentów samych sobie po końcu studiów. Jako, że Parsons współpracuje z wieloma światowej klasy markami, o pracę dla absolwentów nie jest ciężko.



about_p23. Bunka Fashion College
Ta szkoła nie jest dla każdego. Żeby tam studiować trzeba płacić ok 15000$ rocznie za studia, mieć środki na utrzymanie i rozumieć japoński. Podczas trwanie kursów praca, nawet na pół etatu, jest niedozwolona.
Została założona w 1923 i była pierwszą szkołą designu w Japonii. Jest bardzo nowoczesna i właśnie tego uczy swoich studentów - nie oglądania się za plecy. Wykładowcom zależy, by studenci rozwijali swoją kreatywność.
W skład kampusu wchodzą m.in. biblioteka, muzeum kostiumów, centrum zdrowia.
Studiowali tam m.in. Kenzo Takada i Hiroko Koshino.







4. Antwerp Royal Academy of Fine Arts
Nie jest bardzo ciężko się dostać, ale trudno wytrzywać. Wielu studentów rezygnuje, bo nie jest w stanie poradzić sobie z natłokiem obowiązków i dużymi wymaganiami. Absolwenci to oddani swojej pracy, poważni projektanci.
Jeśli jesteś bardzo zaangażownay w swoją pracę, kochasz to, co robisz i lubisz eksperymentować to szkoła dla ciebie. Innowacja to hasło, którym kierują się wszyscy w belgijskiej szkole designu.
Pokaz finałowy, w którym biorą udział najlepsi projektanci na roku jest wielkim wydarzeniem na skalę światową. Zaproszonych jest 6000 gości z modowej śmietanki towarzyskiej.




5. Fashion Institute of Technology
Ta szkołą mody wygląda mi na najbardziej przystępną dla studentów. Nie ma niezdrowego nacisku, jest pole do popisu, a projektanci rozwijają się do bardzo wysokiego poziomu. Sławni absolwenci to np. Michael Kors, Carolina Herrera, Calvin Klein.
Poza samym designem, FIT oferuje wiele innych zajęć związanych z modą m.in. marketing.
Wykłady są inne niż gdziekolwiek indziej, nastawione na wszystkich studentów z osobna.
Niedawno Michelle Obama założyła na uroczystość w Białym Domu kreację zaprojektowaną specjalnie dla niej przez jedną ze studentek.





6. Ecole de la Chambre Syndicale
O tej szkole usłyszałam czytając biografię Yves Sain Laurent. Wiem, że jest najlepszą uczelnią wykładającą design we Francji, więc warto wziąć ją pod uwagę. Studiował tam również Valentino i wielu innych sławnych projektantów.
Jest niesamowicie prestiżowa, nawiązuje do tradycji. Odbywają się tam najlepsze zajęcia couture.
Zwykle nie przyjmują uczniów, dopóki nie ukończą wcześniej innej szkoły designu.














7. Istituto Marangoni
Ostatnie naprawdę licząca się szkoła. Studiowali tu Domenico Dolce i Franco Moschino. Można nazwać ją esencją włoskiego designu. Profesjonaliści w swoich dziedzinach uczą ludzi z potencjałem jak odnieść sukces w branży.
Teoria jest traktowana na równi z praktyką. Kreatywność jest wielkim darem, który musi być cały czas stymulowany z pasją i poświęceniem - jest to podsumowanie wszystkiego, co w tej szkole jest najważniejsze.






8.  MSKPU
Polska szkoła projktowanie ubioru, ucząca praktycznej wiedzy o zawodzie.
Wykładowcami są aktywni zawodowo specjaliści, którzy przekazują swoje doświadczenia aspirującym projektantom
Wszyscy studenci przed podejściem do dyplomu są zobowiązani do zaliczenia praktyk zewnętrznych w przydzielonej im firmie.
Nauka trwa 2,5 roku w trybie dziennym lub zaocznym.

Po kolekcji Tomaotomo, którą widziałam wczoraj widzę, że polska moda ma jakiś potencjał

poniedziałek, 13 października 2014

FRIENDS WITH BENEFITS

Tematem zainteresowałam się za sprawą mojej przyjaciółki, która pokazała mi aplikację TINDER.
To jakby wyniesienie randek online na wyższy poziom. Nie neguję tutaj umawiania się dla korzyści czysto fizycznych, czemu nie, jeśli obie strony są zainteresowane takim układem. Posiadanie fuck frienda stało się zresztą już bardzo popularne i wszyscy niemalże są w stanie o tym mówić, jeśli są w takim związku.
Jednak to, że ludzie umawiają się na seks przez aplikację jest dla mnie trochę mnie zdziwiło. (Dowiedziałam się o takim sposobie wykorzystywnia tej aplikacji w ciągu mojego research'u.) Facetów mogę jeszcze zrozumieć, nie muszą przynajmniej płacić dziwce, ale kobiety?  Nie chcę mówić, iż faceci mają większe prawa w tym temacie, ale jednak utarło się takie przekonanie. Dziewczyna ma jednak ma duże możliwości w wyborze partnera do łóżka. Nie lepiej iść już do baru z koleżankami i przespać się z chłopakiem, który przynajmniej postawi ci kilka drinków? Cóz, może się nie znam i lepiej poznawać potencjalnego partnera przez tindera. Kwestia preferencji. Ja jednak nie umówiłabym się z kimś przez internet. Rozumiem, że niektórzy mogą nie mieć specjalnych zdolności interpersonalnych, ale bez przesady.
Aplikacja sama w sobie jest niesamowicie zabawna. Może trochę uprzedmiotawia ludzi, ale w sumie czy nie o to chodzi w randkach online?
Podoba mi się to, że można bezkarnie hejtować ludzi, a oni i tak się o tym nie dowiedzą,. Bo napisać może do Ciebie tylko osoba, z którą zostałaś sparowana. Daje to całkiem duże możliwości, muszę przyznać. Można umówić się z kimś na swoim poziomie, hahahaha. Stwierdziłam, że nie dowiem się za dużo o aplikacji, jeśli będę klikać według moich preferencji. Wolałam losowo decydować. Sparowano mnie kilkukrotnie w ciągu pierwszych 5 min. Ok, a co z wiadomościami?
Okazało się, że aplikacja podsumowuje dzisiejszych facetów. Są tacy, którzy naprawdę mają problem w kontaktach z dziewczynami i wysyłają tylko wiadomości typu "hej" lub emotikony. Niektórzy szukają miłości i od razu chcą się spotkać, inni szukają tylko seksu. Między tymi wszystkimi kategoriami są oczywiście osoby, które używają aplikacji tylko dla funu i cieszę się, że na takich też udało mi się trafić.
Nie będę tu wstawiała przykładów wiadomości, sądzę, że wiecie czego się spodziewać.

Mimo wszystko - znajomość rozpoczęta przez internet? To nie dla mnie.